O muzyce
sobota, 9 czerwca 2012
Renesans folk rock
Jak słuchać muzyki, żeby nie ogłuchnąć?
Audiolodzy i foniatrzy alarmują, że coraz więcej osób ma problemy ze słuchem, a ich grono będzie się systematycznie powiększać. Kiedy współcześni nastolatkowie będą mieć 30-stkę, ich słuch będzie od nich starszy o co najmniej 30 lat. Główną winę ponoszą za to złe słuchawki i zbyt głośne słuchanie muzyki.
Muzyka towarzyszy młodym ludziom codziennie, w domu, w drodze do szkoły, na koncercie. Te ostatnie, jeżeli są zbyt głośne również mogą uszkodzić słuch. Często podawany jest przykład fanów zespołu Oasis, którzy po koncercie zażądali od zespołu odszkodowania, za spowodowanie bólu uszu i uszkodzenia słuchu.
Na ulicach, w komunikacji miejskiej można zobaczyć wielu młodych ludzi ze słuchawkami w uszach. I to one są przyczyna największych problemów. Zbyt głośne słuchanie muzyki za pomocą mp3 lub iPoda może doprowadzić do wielu problemów, zwłaszcza jeżeli używa się do tego nieodpowiednich słuchawek. Najgorsze są te dokanałowe, które kierują dźwięk do kanału dźwiękowego i który dociera w bezpośrednie sąsiedztwo błony językowej. Dźwięk pozbawiony jest przy tym naturalnego filtra, jakim jest powietrze, co stanowi największe zagrożenie. Dużo lepszym wyborem są słuchawki, które zakłada się na uszy. Nie tylko nie kierują bezpośrednio do kanału głośnego dźwięku, lecz także dobrze wyciszają, dzięki czemu muzyki można słuchać ciszej, niż w przypadku wspomnianych już słuchawek dokanałowych.
Oczywiście winy za głuchotę i tak zwane „dzwonienie w uszach” nie ponosi sprzęt, lecz jego złe użytkowanie. Jak w takim razie słuchać muzyki, by słuch pozostał w dobrej kondycji? Przede wszystkim należy wybierać dobre słuchawki, takie które mają atest oraz najlepiej sprawdzonych firm, takich jak Sennheiser. iPod, czy mp3 powinny być odpowiednio ustawione, np. bez dodatkowych basów. Słuchając muzyki należy robić przerwy, by uszy mogły odpocząć i również dlatego, należy uważać, by nie zasypiać ze słuchawkami na uszach. Męczy to nie tylko słuch, ale także mózg, który nie ma kiedy się wyciszyć i odpocząć. I co najważniejsze – czy to na słuchawkach, czy wolnostojących głośnikach nie wolno głośno słuchać muzyki. Tymczasem co czwarta osoba przekracza maksymalny próg natężenia, którego wartość wynosi 80dB. Specjaliści zalecają także nakładanie „widełek”, które nie pozwolą na zwiększenie głośności, w przypadku niepoprawnych ustawień w zaawansowanych opcjach odtwarzacza.
-- O autorzeScrittore
O czym rapują polscy hip-hopowcy
W takim razie o czym śpiewają, a raczej rapują, polscy raperzy? Tematyka jest szeroka. Nie sposób wprost odpowiedzieć na to pytanie, bo tylu ilu artystów, tyle podejmowanych wątków. Są jednak takie motywy, które pojawiają się w utworach hip-hopowych szczególnie często. Jednym z nich jest po prostu życie, które codziennie przynosi kłopoty, pułapki, zmartwienia: Są rzeczy których, chciałbym nie pamiętać/ ale żadnej z nich nie chcę się wyrzekać/ jestem tym kim jestem/ dzięki nim jestem człowiekiem/ i wiem o sobie dużo więcej. Tak wygląda życie według Eldo – rapera z Warszawy.
Dlaczego ten wątek pojawia się tak często? Bo w większości przypadków, raperzy to mężczyźni pochodzący z niezamożnych rodzin klasy średniej lub niższej. To ludzie mieszkający w miastach, na osiedlach szarych i starych bloków. W takich warunkach ciężko wyobrazić sobie lepsze życie, chociaż i to jest możliwe, jeśli ktoś uruchomi wyobraźnię: Gdyby cudowne sny się sprawdzały/ Gdyby Rahim zbierał pochwały/ Gdyby problemy zmieniały się w banały/ Gdyby z wszystkich treści morały wypływały/ Gdyby partnerki partnerów swych kochały. To „gdybanie” to marzenia Rahima – członka nieistniejącej już dziś grupy Paktofonika z Katowic.
W hip-hopie bardzo często pojawiają się używki jako remedium na wszystkie problemy oraz środki, dzięki którym świat chociaż na chwile staje się lepszy a każda impreza lepiej się rozkręca. Do używek należą nie tylko alkohol i papierosy, ale także miękkie narkotyki, przede wszystkim marihuana. Abradab, znany także jako dAB wręcz sugeruje, że palenie „zioła” to sens jego życia: Moja muzyka to moja ewidencja/ Poznaj mnie, to zielona eminencja/ Ideologii mej esencja.
Jako że rapem zajmują się głównie mężczyźni, to temat kobiet i relacji damsko-męskich nie należy do rzadkości. Jednak w większości kobiety są postrzegane w dość powierzchowny sposób, jako zdobycze, które podrywa się na imprezach. Doskonałym przykładem jest fragment utworu „A robi się to tak”, w którym Magik śpiewa: Tego dnia ona płonie jak pochodnia / i ssie ze mnie kasę, jak bezdenna studnia / może tak dla ochłody, przełamiemy pierwsze lody / jestem czarujący, bo mam na to metody.
Muzyka hip-hopowa jest autotematyczna, to znaczy, że mówi sama o sobie. Artyści opisują swój stosunek do rapu i całej sceny muzycznej, czasami w bardzo niewybrednych słowach, bo przecież raperzy w słowach nie przebierają. Jednym z bardziej dosadnych hip-hopowców jest poznański Peja, który wykrzykuje: Bo ja kocham hip-hop/ i ten hip-hop nienawidzę/ z chu..zny szydzę, dla artystów ja kibicem.
-- O autorze - gryzipiorek, przedruk z pióropolis.plProwokacje religijne w muzycznych video clipach
Prowokacje religijne w muzycznych video clipach
Autorem artykułu jest Natalia Julia Nowak
Lady Gaga i Madonna nie są jedynymi artystkami, które nawiązują w swoich teledyskach do religii chrześcijańskiej. Po prowokacje religijne sięga również Mylene Farmer oraz wielu innych muzyków.
LITERACKIE MOTTO:
“Każdego dnia biedaczek ten o słodkiej twarzy
Opodal mnie pokornie klękał u ołtarzy,
A zapał, z jakim wznosił do nieba swe modły,
Oczy wszystkich obecnych wciąż ku niemu wiodły:
To wzdychał, to się krzyżem rozkładał na ziemi,
Aby dotknąć posadzki usty pokornemi,
A gdym wychodził, za mną pospieszał w zawody,
Aby w drzwiach jeszcze podać mi święconej wody”
Molier - „Świętoszek”
Inspirujący felieton K. Kłopotowskiego
Jakiś czas temu natknęłam się na arcyciekawy artykuł “Kazanie na górce: zgaga po Lady Gaga” Krzysztofa Kłopotowskiego, będący nieocenzurowaną wersją felietonu “Go, Gaga, go!” opublikowanego w serwisie Onet.pl. Artykuł ten, zawierający opisy najbardziej kontrowersyjnych teledysków amerykańskiej piosenkarki Lady Gagi, zachęcił mnie do zapoznania się z twórczością tej ekscentrycznej artystki. Gdy już obejrzałam video clipy Gagi, mogłam bez cienia wątpliwości powiedzieć, że największe wrażenie zrobił na mnie jej teledysk “Alejandro”, który ma charakter religijno-obyczajowej prowokacji, a który, zdaniem Kłopotowskiego, jest inspirowany “nocą długich noży” (jeśli ktoś nie wie, co takiego specyficznego było w tym wydarzeniu historycznym, powinien zajrzeć do wirtualnej encyklopedii Wikipedia.org i zwrócić uwagę na słowa Alfreda Rosenberga zacytowane w rozdziale “Przebieg”). Filmik “Alejandro” zachęcił mnie również do zainteresowania się innymi video clipami, których kontrowersyjność opiera się na nieortodoksyjnych nawiązaniach do chrześcijaństwa i instytucji Kościoła.
Nie będzie o Lady Gadze, nie będzie o Madonnie
W niniejszym tekście nie będę opisywać samego “Alejandro”, gdyż jest to teledysk stosunkowo nowy i tak popularny, że znaczna część moich Czytelników pewnie już go oglądała albo o nim słyszała (a jeśli nie, to odsyłam niewtajemniczonych do artykułu “Kazanie na górce: zgaga po Lady Gaga“ Krzysztofa Kłopotowskiego). Nie scharakteryzuję też starego “Like a Prayer” Madonny, gdyż to dzieło również zalicza się do tworów znanych i rozpoznawalnych. Zajmę się za to filmikami mniej sławnymi, ale także mającymi charakter religijnych prowokacji. Moje opisy nie będą ambitnymi analizami czy interpretacjami owych dzieł, tylko ich zwykłymi streszczeniami, uzasadniającymi tezę, iż skandalizująca ostatnio Lady Gaga nie wniosła do kultury niczego nowego, a obrazoburcze, świętokradcze lub bałwochwalcze video clipy są dosyć często spotykaną formą artystycznego wyrazu. Życzę przyjemnej lektury!
Mylene Farmer - “Je Te Rends Ton Amour”
(“Zwracam Ci Twoją Miłość”)
Wydarzenia przedstawione w tym teledysku najprawdopodobniej mają miejsce w XIX wieku, gdyż różowa suknia noszona przez Mylene Farmer przypomina odzież właśnie z tamtej epoki. Piosenkarka wciela się w rolę niewidomej damy, która zmierza ku stojącemu na łonie natury kościołowi. Do tej samej świątyni idzie również inna postać, a mianowicie tajemniczy mężczyzna w czarnej todze, który - jak wynika z angielskojęzycznej Wikipedii - jest szatanem o wyglądzie człowieka.
Kiedy główna bohaterka wchodzi do kościoła, zaczyna “czytać” Biblię napisaną alfabetem Braille’a, natomiast antropomorficzny szatan zanurza w wodzie święconej swoje demoniczne, obdarzone długimi pazurami palce (gest ten powoduje, iż poświęcona ciecz zaczyna parować). Diabeł-mężczyzna sprawia również, że kościelne świece gasną, a drewniane krzesła samoistnie się przewracają. W pewnym momencie niewidoma dama zdejmuje ze swojego palca ślubną obrączkę, co bez wątpienia jest symbolem rozwodu, a więc czynu potępianego przez Kościół katolicki. Później kobieta przystępuje do sakramentu spowiedzi, ale ponieważ jest niewidoma, nie zauważa, iż w konfesjonale zasiada szatan, którego oczy mają czerwone tęczówki.
Podczas spowiedzi główna bohaterka niespodziewanie zaczyna krwawić - z wewnętrznej części jej nadgarstków, a potem również z nóg zaczyna lecieć krew. Jeśli chodzi o szatana-spowiednika, bez pozwolenia dotyka on kobiety, a następnie chwyta ją za ramię i próbuje wciągnąć do konfesjonału. Niewidoma dama, broniąc się przed gwałtem, doprowadza do upadku i rozbicia na drobne kawałki kamiennej rzeźby anioła.
W kolejnej scenie widzimy kobietę zupełnie nagą, związaną i zakneblowaną, jednak później diabeł-mężczyzna zwraca jej wolność i wykonuje z nią czynności seksualne, rozprowadzając krew po całym jej ciele. Co ciekawe, główna bohaterka wygląda, jakby poddawała się tym pieszczotom dobrowolnie i z przyjemnością. Krwi jest coraz więcej, czerwona substancja zajmuje coraz większą powierzchnię kościelnej podłogi.
W końcu diabeł, już czysty i ubrany w czarną togę, zmierza ku drzwiom wyjściowym. Oczom widzów ukazuje się widok rozebranej, zakrwawionej, śpiewającej bohaterki przywiązanej w pozycji krzyżowej do jakiejś drewnianej konstrukcji. Kiedy szatan “na odchodne” zanurza swoje palce w wodzie święconej, niespodziewanie zamienia się ona w krew. Później widzimy, jak naga kobieta spaceruje, klęczy, aż w końcu leży w kałuży krwi na podłodze oraz topi swoją ślubną obrączkę. Gdy niewidoma dama wychodzi z kościoła, ma na sobie czarną suknię, zupełnie inną od tej różowej, którą nosiła na początku teledysku.
Within Temptation - “Running Up That Hill”
(“Biegnąc W Górę Tego Wzgórza”)
Akcja video clipu rozgrywa się w kościele, w którym ma wystąpić holenderski zespół Within Temptation. Przed wejściem do świątyni jeden z fanów WT spostrzega, że kamienny posąg anioła, pilnujący wejścia do Domu Bożego, płacze prawdziwymi łzami i świeci nieziemskim blaskiem. Posąg ten jest odrobinę podobny do wokalistki Sharon den Adel, która z kolei stoi w prezbiterium i właśnie rozpoczyna występ. Co ciekawe, w innej części tego samego kościoła modli się anioł będący dosłownie sobowtórem Sharon.
Kiedy artystka zaczyna śpiewać drugą zwrotkę piosenki “Running Up That Hill“, na koncert zespołu Within Temptation przybywa jakaś nadludzka, otoczona cudownym blaskiem istota, która może się widzom kojarzyć z Duchem Świętym (owa istota także posiada twarz pani den Adel). W pewnym momencie tajemnicza postać przenika do wnętrza Sharon, a ta rozbłyskuje boskim światłem i unosi się w powietrze, przyjmując pozycję ukrzyżowanej i wywołując zachwyt lub zdumienie u naocznych świadków. Później artystka bezpiecznie ląduje na podłodze, zaś istota kojarząca się z Duchem Świętym opuszcza jej ciało. Formacja Within Temptation kontynuuje swój występ, a gdy impreza dobiega końca, Sharon den Adel znajduje na chodniku przed kościołem białe, świecące boskimi promieniami pióro oraz zauważa płacz kamiennego posągu. Na tym teledysk się kończy.
Lacrimosa - “Satura”
(“Nasycenie”)
Kolejny video clip, którego akcja rozgrywa się na terenie kościoła. Tym razem widzimy, jak Tilo Wolff - lider zespołu Lacrimosa - odprawia jakiś mistyczny rytuał nad leżącą na ołtarzu Anne Nurmi. Kobieta zachowuje się bardzo spokojnie, a mężczyzna wykonuje nad nią tajemnicze gesty, które bardziej przypominają odprawianie zaklęcia niż jakikolwiek chrześcijański obrzęd (istnieje prawdopodobieństwo, że to, co robi Tilo, to po prostu składanie ofiary Bogu lub diabłu, czyli akt pogański, okultystyczny, może nawet satanistyczny). Na terenie świątyni znajdują się również inne kobiety - wszystkie ubrane w skąpe, czarne, gotyckie stroje. Owe kobiety wdzięczą się do kamery, wyginają, przeciągają i wykonują różne czynności o charakterze erotycznym (np. jedna z nich pieści krucyfiks). Później widzimy, jak jedna z pań siedzi na leżącym Wolffie i go pieści. Ostatnia scena teledysku przedstawia zasztyletowanie Tilo przez mroczne kobiety oraz lament Anne Nurmi nad jego martwym ciałem. Symbolem śmierci głównego bohatera jest zgaśnięcie białej, krwawiącej świecy pokazanej na samym końcu video clipu.
Zakończenie
Jak nietrudno się domyślić, trzy teledyski opisane w niniejszym felietonie nie są jedynymi prowokacjami religijno-obyczajowymi, na które można się natknąć podczas poznawania twórczości różnych zespołów i solistów. Gdybym chciała streścić wszystkie obrazoburcze, świętokradcze lub bałwochwalcze filmiki, które miałam okazję obejrzeć w całym swoim życiu, musiałabym ślęczeć nad tym artykułem przez kilka dni (a efekt końcowy byłby tak obszerny i rozwlekły, że niewielu Czytelników zdołałoby przezeń przebrnąć). Jeśli ktoś, czytając mój felieton, zainteresował się problemem prowokacji religijnych w muzycznych video clipach, powinien obejrzeć nie tylko trzy wybrane przeze mnie teledyski, ale również inne - te, dla których w niniejszym artykule nie wystarczyło miejsca. Na początek mogę zaproponować filmiki z poniższej listy:
Behemoth - “At The Left Hand Ov God” (grzech Adama i Ewy, przerażająca, pełna bólu i cierpienia wizja piekła, palenie symboli religijnych, bunt potępionych przeciwko “miłosiernemu” Bogu, który skazuje niektórych ludzi na wieczne męki)
Mylene Farmer - “Que Mon Coeur Lache” (Bóg Ojciec jako polityk lub biznesmen w garniturze i z gazetą w rękach, swobodnie zachowujący się Chrystus, anioł z słuchawkami w uszach, Michael Jackson przygnieciony przez upadający krzyż)
Nightwish - “Nemo” (nietradycyjne wyobrażenie piekła jako pustyni lodowej, potępiona kobieta pokryta smołą, nieudana próba samobójcza, obrócenie się głównej bohaterki w proch i pył po dotarciu do krzyża)
Nightwish - “Amaranth” (znalezienie rannego, nieprzytomnego, upadłego anioła przez dwóch młodzieńców, próba pomocy cierpiącej istocie, spalenie bezbronnego anioła przez nietolerancyjną starszyznę wioski)
Within Temptation - “Angels” (zabicie łatwowiernej kobiety przez mordercę przebranego za księdza lub pastora, powrót głównej bohaterki i innych ofiar pod postacią aniołów, kara śmierci dla zbrodniarza)
Within Temptation - “The Dance” (teledysk stylizowany na japońskie anime, wojownik pragnący uratować swoją ukochaną, która została porwana i przywiązana do krzyża, nieumyślne zabicie kobiety przez głównego bohatera)
Era - “Ameno” (osadzenie akcji w średniowieczu, przedstawienie katarów jako jedynego słusznego wyznania, katolicki rycerz pełniący funkcję czarnego charakteru, dokonanie cudu przez katarską dziewczynkę)
Poza tym, przypominam o teledyskach wspomnianych na początku niniejszego artykułu: “Alejandro” Lady Gagi i “Like a Prayer” Madonny. Uważam, że ci, którzy jeszcze tego nie zrobili, powinni obejrzeć te kontrowersyjne video clipy. Pierwszy z nich trwa ponad osiem minut, jednak warto poświęcić ten czas na zapoznanie się z dziełem, o którym obecnie dużo się mówi i dyskutuje.
Natalia Julia Nowak,
17-18 października 2010 r.
Natalia Julia Nowak
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl